Najlepsi Lokalni Przewodnicy w Polsce

[Rudy102]

---

@Rościsław

---

To jest b.dziwne,    popa jak ja to robię: Robię setkę zdjęć. A potem przeglądam je w domu i dodaję do miejsc, przy których te zdjęcia zrobiłem.  W taki sposób, że udostępniam je z aplikacji ZDJĘCIA do aplikacji MAPY google. Potem mi google proponuje żeby dodać opinię i opis, ale rzadko z tego korzystam jeśli nie korzystałem z usług.
jak wychodzę z map - zamykam je, to w zdjęciach nadal mam zaznaczone te zdjęcia które udostępniłem - odznaczam je i zaznaczam następne i znowu je udostępniam i tak w kółko.
Może  masz dziwną wersję androida ? Ja robię na android 6  .   i uwaga nie używam do tego "street view"  ani "dodaj coś" tylko same zdjęcia i mapy. Popróbuj.   

[Rościsław]

No zgadza się, to jest tradycyjne dodawanie zdjęć. W większości przypadków też tak robię. Tym razem postanowiłem wypróbować okienko "Dodaj zdjęcia do map / opublikuj zdjęcia odwiedzonych miejsc". Tam pojawiają się wszystkie zdjęcia ze Zdjęć Google, które nie zostały jeszcze dodane ręcznie (nawet te, które już usunąłem z telefonu). Są one posegregowane geograficznie (najczęściej nieprecyzyjnie, co w dużym stopniu można poprawić dzięki możliwości ręcznego wyboru właściwego miejsca z rozwijanej listy). No i dalej zaczynają się problemy.

Oczywiście, ręczne dodawanie jest dokładne i nikt nie ma co do tego wątpliwości. Tyle że idzie na to ogromnie dużo czasu. Ja np. spędziłem tydzień w Weronie i tydzień w Wenecji, skąd mam 40 tys zdjęć zrobionych przede wszystkim dla siebie. Tyle że nie mam czasu przejrzeć tych zdjęć sam dla siebie - nie mówiąc już o odtworzeniu całej wycieczki palcem po mapie, przypomnieniu/znalezieniu na mapie wszystkich miejsc, które po drodze sfotografowałem itp na potrzeby Google. Co więcej, wraz z upływem czasu coraz mniej będę pamiętał i coraz mniej będzie mi się chciało to robić. W międzyczasie nadejdzie kolejny wyjazd pełen zdjęć etc... Na co dzień ratuję się tym, że zdjęcia obiektów dodaję na bieżąco (mam dziesiątki niewykorzystanych GB, więc mogę). Niestety, za granicą tego się zrobić nie da, bo przyznany limit internetu schodzi błyskawicznie. Stąd wszystko się zostawia na później...

Dlatego w moim przypadku takie "automatyczne" dodawanie, podsuwane mi później przez Google, jest czymś zbawiennym. Gdyby tylko dobrze działało. 

[JacekNK]

Przepraszam, ale tego NIE POTRAFIĘ ZROZUMIEĆ:

PO CO DODAWAĆ 40.000 ZDJĘĆ Z AUTOMATU, BEZ JAKIEJKOWIEK KONTROLI???!!!!

Po prostu NIE WIERZĘ, że wszystkie zdjęcia będą dodane poprawnie do poprawnego punktu, będą dobrze skadrowane, doświetlone, ostre, nie będą naruszać czyjejś prywatności.

To jest tylko totalnie bezsensowne nabijanie punktów dla nabijania punktów. To jest oznaka braku szacunku dla ludzi którzy szukają użytecznych informacji na Mapach. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić jak można z takiego śmiecenia czerpać satysfakcję.

Pozdrawiam,

Jacek

[Rudy102]

nie spotkałem się z NIGDY z tym żeby jakiekolwiek automatyzmy moduł z google działał 100%  prawidłowo. Dlatego polecam dodawanie ręczne. 

Bo nawet automatyczne sprawdzanie Google nie działa prawidłowo mimo wielokrotnego ręcznego dodawania zdjęć i miejsc. To algorytmy google robią sobie z tym co same chcą. 

[Rościsław]

Przepraszam, ale czy potrafisz czytać ze zrozumieniem? Napisałem, że ZROBIŁEM 40000 zdjęć, z których dodałem ok. 900 - po wnikliwej kontroli, która trochę czasu mi zabrała. Reszty nie będę wyjaśniał, bo musiałbym się powtarzać - wszystko już napisałem.

Może warto nie iść w ilość, lecz w jakość, nie tylko w dodawaniu zdjęć, ale i w udzielaniu się na forum??? 

[JacekNK]

@Rościsław

Przeczytałem:

"Oczywiście, ręczne dodawanie jest dokładne i nikt nie ma co do tego wątpliwości. Tyle że idzie na to ogromnie dużo czasu. Ja np. spędziłem tydzień w Weronie i tydzień w Wenecji, skąd mam 40 tys zdjęć zrobionych przede wszystkim dla siebie. Tyle że nie mam czasu przejrzeć tych zdjęć sam dla siebie - nie mówiąc już o odtworzeniu całej wycieczki palcem po mapie, przypomnieniu/znalezieniu na mapie wszystkich miejsc, które po drodze sfotografowałem itp na potrzeby Google. "

Nigdzie w tym poście nie napisałeś, że dodałeś 900 zdjęć ręcznie.

A co do automatycznego dodawania zdjęć przez Google to tylko mnóstwo prawidłowo dodanych zdjęć może pozwolić Google na lepsze działanie tej funkcji jeśli zdjęcia będą dodawane na podstawie rozpoznawania tego, co jest na zdjęciu przez Sztuczną Inteligencję. Jeśli zdjęcia są przypisywane na podstawie danych GPS i WI-FI oraz obliczenia pozycji według danych inercyjnych czujników telefonów to na dzień dzisiejszy nie mają szans zostać określone precezyjnie - malutki moduł GPS w telefonie, w środku miasta albo w gęstym lesie potrafi pokazać pozycję  z dokładnością do promienia nawet 100- 200 metrów bo nie ma czasu i możliwości namierzyć na tyle precyzyjnego sygnału z kilku satelitów systemu. Do tego trzeba nałożyć błedy mapy (prawidłowe umieszczenie POI) no i samą gęstość rozmieszczenia różnych punktów POI.

Pozdrawiam,

Jacek

[Rudy102]

Ja ci po prostu napisałem jak ja robię wrzucając zdjęcia.  Sprawdziwszy wprzódy, że automatyzmy od naszej drogiej firmy G.  nie bardzo działają. 

Tobie polecam to samo,   bo wrzucanie do wora dowolnej ilości zdjęć bez kontroli, prędzej czy później  - jeśli dojdzie do aktualizacji  map  - może nawet spowodować blokadę Twojego konta. 
Oby to nie nastąpiło oczywiście.  Ale trochę czasu Ci zajmie to odkręcić. A ranking może spadnie nawet do zera absolutnego. 

[Rościsław]

Tak, z tym że wcześniej napisałem, że dodałem najpierw 200+ zdjęć, a potem 600+, czyli łącznie ok. 900. 

Ciągle mam wrażenie, że omawiamy tu funkcję, której na dobrą sprawę nikt nie używa, a nawet nikt nie przetestował. Dlatego wychodzi z tego rozmowa głuchego ze ślepym. 

Wiem, że ani automatyczna podpowiedź Google, ani GPS w telefonie nie jest dokładny. Co więcej, stojąc na placu św. Marka, robię zdjęcie San Giorgio, oddalonego o 440 m wody, ale mój telefon nadal pozycjonuje mnie na placu św. Marka, co w sumie jest logiczne. Wszystko to wiem.

Dodałem 900 zdjęć, a nie 40000  właśnie ze względu na to, że dodałem jedynie takie zdjęcia, które bezapelacyjnie zostały przypisane do miejsc właściwych. Czasem przez samego Google, czasem poprzez mój własny wybór z rozwijanej listy miejsc. Trudno to nazwać "automatem", skoro tyle pracy w to włożyłem, ale nie ukrywam, że posłużyłem się opcją sugerowanego dodawania zdjęć przez Google, a nie "przeżyłem swoją wycieczkę raz jeszcze" palcem po mapie. Zresztą, zakładam, że, skoro Google wprowadził taką funkcję, to żadną herezją nie będzie jej zastosowanie w praktyce.

NIE O TO MI CHODZIŁO i chodzi w dalszym ciągu. Chodziło mi o to, że funkcja ta działa WADLIWIE, jako że powiela dodawane zdjęcia. TO SAMO (nie "takie samo", nie "podobne", nie "wprowadzające w błąd", nie "naruszające cudzą prywatność", nie "rozmazane", nie "niedoświetlone" - czy wymieniłem tutaj wszystkie chybione zarzuty?) zdjęcie załącza się po 5-6 razy, wbrew mojej woli i zapewne wbrew woli i intencjom samego Google.

Więc wypraszam sobie zarzuty o "psucie map Google". Jeżeli ktoś je psuje, to przede wszystkim sam Google. Jeżeli znajdzie przy tym "kozła ofiarnego", czyli zablokuje mnie, skasuje moje punkty, stracę moje umiłowane zielone plakietki - płakać nie będę, nadrabiać strat również.

Jak jeszcze Google psuje swoje mapy? Ano choćby w sposób następujący. 

W Wenecji z reguły wszystkim chce się pić. Na mieście jednak sporo jest źródełek z wodą pitną, które tym razem (a bywam tam co parę lat) postanowiłem dodać do map. Wcześniej na mapach było ich kilka. Ja osobiście znalazłem, sfotografowałem i dodałem kolejne 30. Z tego Google zaakceptował 16, odrzucił 9, nadal oczekują 5. Zapewne również zostaną odrzucone (wszystkie, które zostały dodane, zaakceptowano natychmiast). Więc pytanie: kto na tym zyska i kto straci, że niemal połowa źródeł wody, tak potrzebnej w Wenecji, zostanie na mapie pominięta? Nie JA, lecz dokładność map Google. I spragnieni turyści, którzy z tych map korzystają.

Osobnym tematem jest to, że Google NIE POZWOLIŁ mi na dodanie tych źródeł w języku włoskim, mimo iż nazwę miałem prawidłową. Odrzucił każdą moją próbę dodania takiego miejsca. Mogłem więc nazywać nowe miejsca jedynie w języku polskim. Jaki w tym większy sens, kto te miejsca odnajdzie, kto i jak będzie je tłumaczył (i na który język) - pozostaje słodką tajemnicą Google, z powodu której jest mi już wszystko jedno. Co ciekawe, z innego konta dodałem jedno z odrzuconych wcześniej miejsc dosłownie Z MARSZU. Tak więc to, co dodał przewodnik na poziomie 9, Google raczył odrzucić, a gdy to samo dodał ktoś na poziomie zero - dodał. Czyżby na zachętę?.. 

Więcej dodawać nie próbowałem, bo nie jestem desperatem.

I tyle w temacie (i poza tematem, za co po raz kolejny przepraszam).

[Rościsław]

W uzupełnienie do poprzedniego: o, TAK Google psuje swoje mapy. I marnuje naszą pracę. I czas. Pytanie: czy będę na tyle głupi, że dodam jeszcze choćby jedno nowe miejsce lub zedytuję jakąkolwiek nieprawdziwą informację? Czy pojadę po bandzie i ograniczę się do wystawienia dwuwyrazowych "opinii" za 11 pkt każda? Bo już nie muszę nikomu udowadniać, że potrafię skutecznie dodawać nowe miejsca: dodałem ich już 125. I wystarczy, choćby ich tu muljon pozostawał do dodania...

Jest niewiarygodnie głupio, kiedy Google zabiera nam to jedyne, co raczył dać: satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. 

[Rudy102]

Nie zaprzeczę że street view nie działa wadliwie, ponieważ go nie używam, właśnie z powodu błędów    tej aplikacji. 

a skomplikowany i trochę popsuty algorytm google odrzuca miejsca które faktycznie istnieją i też mam koło mnie tych miejsc sporo.  

---