Przyjechaliśmy nocą. Wschód słońca oglądany prawie z namiotu okazał się niezwykłym przeżyciem. Na kempingu czekało nas jednak więcej niespodzianek. Miejsce okazało się fantastyczne. Dzikie, a zarazem ucywilizowane.
Z namiotów lub siedząc przy ognisku cały czas mięliśmy przed oczami okoliczne wzgórza oraz góry na dalszym planie. Tuż za niewielkim wałem znajdowała się rzeka wraz z jej rozlewiskiem. Widoczne były przypływy i odpływy. Jedna ze stron to osłaniające przed wiatrem wzgórze porośnięte lasem, z mnóstwem skał, powalonych drzew i korzeni do wspinania. Dla dzieci to był raj.
My obozowaliśmy na rozległej łące, która… łąką nie była. Gdy ktoś mocno podskoczył w jednym miejscu, reszta osób (nawet oddalonych o kilka metrów) to odczuwała. Teren niby stabilny. Namioty rozłożone. Ognisko płonęło… A jednak ziemia się trzęsła przy każdym mocnym skoku. Samochód gdy postał dłużej zapadał się. Dlatego znajomi nazwali to miejsce trzęsawiska.
Część kempingu jest zabudowana domkami, do części stanowisk podciągnięty jest prąd. Dla wszystkich, bez dodatkowych opłat dostępny jest niewielki budynek z toaletami i prysznicami. Osobny punkt czerpania wody pitnej.
Kemping stanowi doskonałe miejsce na odpoczynek. Jest także dobrze usytuowany i można z niego stworzyć sobie bazę wypadową do okolicznych, ciekawych miejsc jak Fairbourne Railway lub urocze miasteczko Barmouth.